niedziela, 13 lipca 2008

Festiwale.

powinienem na początku zdać relację z tegorocznego Opener`a, ale mi się nie chce. jak zawsze podkreślam największą pamiątkę mam w głowie i żadne relacje, koszulki, filmiki z YT czy TVP2 mi tego nie dopełnią, nie wyrażą. zresztą zrobili to inni i jak ktoś by chciał sobie wyobrazić jak było na Babich Dołach to niech czyta te setki relacji, które z reguły, są prawie identyczne. dla mnie było średnio, ale no właśnie: dla mnie. a to co "dla mnie" robi zazwyczaj dużą różnicę.

no dobra, postanowiłem reaktywować bloga i nie pisać tak jak to początku zakładałem za wszelką cenę o wszystkim co wpadnie mi w łapska czy co obejrzę, tylko po prostu o tym o czym napisać mam ochotę. i robić to głównie dla własnego użytku. więc na pierwszy ogień idzie Festiwal Młodych Kultur Rafineria (rafineria.net) w Redzie. po raz pierwszy festiwal ten odbywał się w tak rozbudowanej formie, bo aż 3 dniowej, z możliwością wykupienia pobytu na polu namiotowym. pole co prawda nie było imponujących wielkości, ale ostatecznie na te raptem ~50 namiotów w zupełności starczyło. sama impreza też oszałamiająco wielka nie była, każdego dnia gromadziła ok. 200-300 uczestników... i teraz wystarczy porównać to do HOFa (50 tys. ludzi każdego dnia i 10 tys. na polu) czy Offa (8 tys. uczestników). jednym słowem było kameralnie i trójmiejsko. pogoda dopisała tylko częściowo, obyło się bez deszczu pierwszego dnia, za to drugi dzień został już przez opady zdominowany. może tutaj szukać przyczyny drętwości Rafinerii? na taką ilość koncertów (obejrzałem ich 14) bawiłem się dobrze na zaledwie 3! oczywiście największe show zrobili Cool Kids Of Death i to na ich koncercie najwięcej osób dostało, niesłusznie, wpierdol od ochrony. o ochronie nie chce mi się wypowiadać bo po prostu szkoda słów.
oprócz Kulek podczas tych dwóch dni największe wrażenie zrobił na mnie Tres.B, do których muszę się przyznać podchodziłem najbardziej sceptycznie. jednak sympatyczna wokalistka Michalina z pięknym motylim basem i bańkami mydlanymi zaczarowała mnie do tego stopnia, że nie miałem ochoty ruszać się spod sceny pod którą podszedłem tylko dlatego, że byłem w... toi-toiu i nie chciało mi się wracać do namiotu. Tres.B zagrało drugiego dnia stanowiąc złoty środek dla największych gwiazd grających po sobie, czyli: Hatifnats, CSU, (tutaj Tres.B) Ścianki, Kombajnu i Dicków. Hatifnatsi zagrali dobry koncert, jednak incydent z R. który wbiegł przez barierki na Phantom Taxi Ride i wyprowadzony przez ochronę wrócić już nie mógł plus deszcz, mierna publika i wczesna pora spowodowały, że jego odbiór nie był tak fantastyczny jak na Open`erze. zagrali zdecydowanie za krótko, bez bisów, czyli po prostu poprawnie. CSU jak CSU. a Ścianka i Kombajn dali energiczne koncerty, ale już jestem chyba za stary na parodie Feela, czy nowe kawałki składające się z 3 akordów i 3 dźwięków na cymbałkach (vide Ścianka). dla mnie było to po prostu żenujące.
festiwal kończył się dla mnie po 2 dniach, bo 3 już nic trafiającego w moje gusta nie było, i głęboko rozczarowany Kombajnem, bez siły, koncert Dick-pozerów-Dicków słuchałem beznamiętnie z namiotu. było pozytywnie, ale nie do końca profesjonalnie i zajmująco. komentarze WSZ miały śmieszyć a irytowały, żarcie i piwo drogie i nie zawsze można było kupić, publika powinna wziąć jakiś kwas na pobudzenie.

podsumowanie:

in plus: Dog Palace/Gentleman!/Alchemi/Perspecto/Folder/Tres.B
in minus: GDS/ Ścianka/ Kombajn/ i cała reszta.

PS: tylko ja odniosłem wrażenie, że wokalista Gentlemana!, brał lekcje tańca u Curtisa?

Brak komentarzy: